Dzień 13 - powoli do domu
O 4.40 bo musimy bardzo wcześnie wyjechać, żeby wszyscy zdążyli gdzie mają zdążyć. Tym razem zwijanie obozu i pakowanie przebiega znacznie sprawniej.
No więc o 5.30 wyruszamy w drogę powrotną w kierunku Arushy. Jest to dokładnie ta sama droga, którą tu przybyliśmy. Jakieś 30 min po wyjeździe na deser przytrafia nam się gepard spacerujący 40m od drogi.
Zatrzymujemy się jedynie punkcie widokowym na krawędzi Ngorongoro
i później, koło 10, w bliżej nieokreślonym miejscu na śniadanie.
Wszysko dzisiaj - zarówno jazda jak i jedzenie - na totalnym speedzie, bo część z naszej ekipy musi być o 13 na lotnisku kilimandżaro.
No więc o 12.20 w okolicach Arushy zatrzymujemy się na poboczu gdzie czeka już nasz van - bo tylko my z Krzysiem jedziemy do Nairobi. Przepakowujemy swoje rzeczy do vana, a pozostali wyciągają z niego swoje bagaże, które zostawili w Moshi przed wyjazdem na safarii. Musimy się bardzo spieszyć. Całość trwa góra 5 minut, Odjeżdżamy kazdy w swoim kierunku. Po jakiś 5 minutach orientujemy się, że Krzyś na szczęście zabrał z jeep'a kolbę baobabu, którą dostaliśmy na pamiątkę, ale za to zostawił tam swoją czołówkę i okulary lodowcowe 🤣😜.
No wiec szybko kontaktujemy się z niezastąpionymi Ewą i Grzegorzem i prosimy o zabranie tych rzeczy do Polski.
Na początku trochę się denerwujemy, bo jedziemy w dokładnie przeciwnym kierunku niż powinniśmy, ale sprawa szybko się wyjaśnia. Po prostu to tylko podwózka do taksówki. Przesiadamy się do kolejnego vana, tym razem już w skórach i bardzo przestrzennego i jedziemy prosto do Nairobi. I tu warto nawiązać do historii o której wspominałem wcześniej, mianowicie o naszych problemach z powrotem. Biuro zaproponowało nam 3 opcje:
1.Rezygnacja z Serengeti i zwrot kosztów za tę część wyprawy (ale musielibyśmy wtedy bookować hotel na noc w Arushy)
2. Przebookowanie biletów lotniczych na dzień później - oczywiście koszty po naszej stronie
3.Prywatny transport z Arushy do Nairobii za 200$.
Opcja 2 wykluczona na starcie, ze względu na koszty ale również obowiązki zawodowe.
Opcja 1 ostatecznie odpadła, choć długo była rozważana i był to strzał w dziesiątkę, bo Serengeti było naprawdę zajebiste.
Więc bierzemy opcję 2, której minusem jest to że zamiast 70$ za transport płacimy 200$, czyli każdy dopłaca 65$ więcej niż się umawialiśmy z biurem. Niby nie dużo, ale jak zostawiasz komuś 3000 baksów, a on się wykłóca z Tobą o 65 i to jeszcze w sytuacji gdy sam dał dupy, to mały niesmak pozostaje.
Nieistotne.
Koło 15 dojeżdżamy do granicy z Kenią. Pierwsze co, to piesek obwąchuje nasze bagaże. Mniemam że szuka narkotyków. Później skanuje je skaner. Reszta to już formalności osobowe, które przechodziliśmy w drugą stronę, więc idzie łatwo. Pół godziny i po wszyskim. Całe szczęście, bo za nami jakaś wycieczka. Na granicy wydajemy resztę Tanzańskich pieniędzy kupujac ( jakżeby inaczej 😅) bransoletki od Masajek. Trzeba przyznać, że znajomość rynku pozwala nam na utargowanie bardzo dobrej ceny. Jeszcze tydzień i dałyby nam za darmo 😜.
Podróż mija nam na pisaniu bloga i niedługo po 18 jesteśmy w hotelu. Check in bez komplikacji, ogarniamy się, myjemy porządnie i ruszamy na drineczka nad basen na dachu (ceny przyzwoite, 6$ za sztukę)
Później próbujemy dodzwonić się do taksówkarza, który nas tu przywiózł, bo z daleka widać, że Nairobi to ogromne miasto i ogarnięcie tu transportu publicznego (tylko autobusy) na lotnisko jest prawie niemożliwe (a tak planowaliśmy pierwotnie), a do tego z taką ilością bagażu byłoby skrajnie uciążliwe. Niestety nasza karta sim pozawala nam połączyć się na 10 sekund i przychodzi info o braku środków.
Idziemy na kolację. Zjadamy bardzo dobry obiad za jakieś 12-13$. Mięso i ryba super ale mój angielski... Jako dodatek był ryż lub frytki lub 'coś jeszcze'. Jako człowiek ciekawy świata oczywiście wybieram 'coś jeszcze', co okazało się być naleśnikiem... Co w tym złego? No to, że karmili nas nimi przez ostatnie 2 tygodnie praktyczne cały czas. Nie ruszę kolejnych przez pół roku 😁.
Udajemy się do recepcji w celu wyjaśnienia problemów z sim i tam udaje się zrobić doładowanie za 100 szylingów (mniej niż dolar). Zamawiamy taxi na jutro. W pokoju lądujemy tuż po 22. Padam ze zmęczenia. Spać.
Dodaj komentarz